Ruch uliczny w Egipcie
Aktualności

Egipska fantazja

Polski fiat na egipskiej szosie

Od działających świateł ważniejszy jest głośny klakson. Może lepiej nie oglądaj bieżnika opon i nie wpatruj się w prędkościomierz. Twój kierowca wyprzedza na trzeciego? To w Egipcie normalka. Ufaj, że „ręka Fatimy” dyndająca przy lusterku jako amulet sprawi, że cało i zdrowo dojedziesz do celu.

Lubisz adrenalinę? Siadając jako pasażer koło kierowcy na pewno dostaniesz jej niezłą dawkę. Pasy? Lepiej zapnij. Nie sugeruj się tym, że egipski kierowca tego nie robi, chyba że dojeżdża do posterunku kontrolnego (tylko go minie i pewnie pasy rozepnie). W Egipcie nie ma zasad ruchu drogowego. Albo inaczej – są, ale chyba tylko po to, by je łamać. Policja? Raczej nie reaguje. Niegdyś było tak, iż jeśli już się zdarzyło, że kogoś za wykroczenie drogowe zatrzymała, zazwyczaj wystarczył kilkufuntowy bakszysz i przewinienia nie było. Ostatnio jednak wprowadzane są pewne obostrzenia. Na porządku dziennym jest zajeżdżanie drogi, cofanie – nawet na autostradzie, stawanie nagle na środku ulicy tuż obok znaku zakazu zatrzymywania (stały numer taksówkarzy wysadzających pasażera), jazda „okrakiem” nad linią rozdzielającą pasy ruchu, ignorowanie linii ciągłych czy skręty bez kierunkowskazu (czasem kierowca wykaże trochę dobrej woli i machnie wystawioną przez okno ręką). Wielu kierowców ma wyraźne ciągoty rajdowe – nawet jadąc w prowadzonym przez radiowóz obowiązkowym dla turystów konwoju (dotyczy trasy z Szarm El-Szejk do Kairu), Egipcjanie przepychają się, bo przecież nie ma to jak być pierwszym.

Apogeum emocji będziemy mieli w nocy. Lokalni kierowcy niespecjalnie przejmują się faktem „egipskich ciemności” i w ramach oszczędności żarówek często jeżdżą… bez świateł (włączają je dopiero widząc, ż z naprzeciwka coś nadjeżdża). Cóż, taki styl.

Synaj – tak, Kair – nie

Oczywiście jeśli nie podoba nam się egipski styl jazdy, możemy wynająć samochód i sami usiąść za jego kierownicą. Wypożyczalni w ośrodkach wczasowych typu Szarm El-Szejk czy Dahab nie brakuje, a i ceny są w miarę przystępne (cena wyjściowa 30 dol./dzień). Oczywiście najpierw sprawdźmy różne punkty wynajmu i zapytajmy o szczegóły. Czy cena obejmuje nieograniczone korzystanie z auta, czy jest jakiś limit i za każdy kolejny kilometr będziemy dopłacać? (np. mamy limit 100 km a za każdy następny płacimy). Dowiedzmy się, jak jest z ubezpieczeniem, choć może lepiej módlmy się do Allaha byśmy nie musieli z niego korzystać (i tak prawdopodobnie płacilibyśmy z własnej kieszeni). Oczywiście zanim weźmiemy samochód, dokładnie go sprawdźmy. A potem zastanówmy się dziesięć razy, zanim przyjdzie mam do głowy zjechać z głównej, asfaltowej drogi. Cóż, jazda po pustynnych wertepach może okazać się zbyt dużym wyzwaniem zarówno dla nas, jak i naszego pojazdu.

W przypadku wycieczek po Synaju prowadzenie samochodu na głównych trasach nie będzie specjalnie trudne, bowiem ruch jest stosunkowo niewielki. Na wycieczkę do Kairu lepiej jednak wybierzmy się autokarem – jazda po tym mieście może doprowadzić do zawału serca. Zresztą przy wypożyczaniu samochodu może od razu przemyślmy opcję wynajęcia także miejscowego kierowcy. Będzie po prostu łatwiej. Kierowca będzie zarazem tłumaczem i przewodnikiem, tak więc nie będziemy musieli się martwić jak i dokąd jechać (w miejscach turystycznych powszechne jest umieszczanie anglojęzycznych tablic, ale na prowincji wiele znaków opisanych jest wyłącznie arabskimi „robaczkami”). Od niego też dowiemy się, gdzie jest najbliższa stacja benzynowa i gdzie będzie można coś zjeść. Również jeśli trafi się jakaś awaria, na głowie kierowcy będzie, jak sobie z problemem poradzić. Jeśli bylibyśmy sami, mielibyśmy spory stres – nie wiedzielibyśmy pewnie gdzie szukać pomocy (jak już ma się coś stać to pewnie na środku pustyni), nie mówiąc o tym że pewnie stresowalibyśmy się brakiem trójkąta ostrzegawczego (nasz kierowca zapewne postawi… kamień).

Europejczyków egipskie drogi zaskakują często. Nie każdy jest przecież przyzwyczajony do widoku lawirującego między samochodami wózka ciągniętego przez osiołki, czy motoroweru na którym jedzie 3 osobowa rodzina objuczona zakupami, a poza miastem – wychodzących na drogę wielbłądów czy stad kóz. Będziemy musieli przyzwyczaić się też do częstych posterunków wojskowych, choć turyści kontrolowani są raczej rzadko (na wszelki wypadek trzeba mieć jednak przy sobie paszport). Jeśli chodzi o przepisy, to w nowoczesnej części miast (charakterystyczne choćby w Szarm) trudno przyzwyczaić się do braku skrętów w lewo. Zanim zaczniemy psioczyć, ze musimy nadrobić kawał drogi, aż znajdziemy możliwość nawrócenia, pocieszmy się, że w Egipcie benzyna jest tańsza od wody.

Autor: Monika Witkowska

Źródło: Voyage

Data publikacji: marzec 2016